Strona główna / Aktualności / HISTORIA: Latarnia lotnicza

HISTORIA: Latarnia lotnicza

W dzisiejszej gawędzie chciałbym opowiedzieć historię współczesną, ale trwale związana z Ostrowitem. Po I wojnie światowej, w latach `20, nastąpił burzliwy rozwój komunikacji lotniczej. Najpierw w dziedzinie przewożenia samolotami poczty, później coraz śmielej pasażerów. Przełom lat `20 i `30 to już duży ruch lotniczy pasażerski. Ale ruch ten funkcjonował tylko w dzień. Zaistniała potrzeba, żeby komunikacja lotnicza była i w nocy. Rozwiązano to w bardzo prosty sposób – zapożyczając trochę z latarni morskich. Otóż, w latach `30 podbudowano od granicy Rzeczypospolitej w okolicach Zbąszynia, prawie w linii prostej, w stronę Warszawy, latarnie co ileś kilometrów. Ponoć był projekt, żeby ciąg ten szedł dalej w stronę Moskwy. Tak powstała sieć latarń. Na zachód od Ostrowitego, najbliższa była w Nekli, na wschód w Sompolnie. Według mojej wiedzy, ten stalowy maszt, który stoi na górce przed Ostrowitem to jedyny element tego budownictwa technicznego, który się ostał w Rzeczypospolitej. Każda z tych latarń, jak samolot leciał do Warszawy, w określonych godzinach świeciła w określony sposób. Pilot, znając kody poszczególnych latarń, wiedział gdzie się znajduje, bowiem każda latarnia dawała inne światło. Ta w Ostrowitem zataczała krąg – światło szło do góry i gasło. Cykl ten był cały czas powtarzany. Maszt latarni pobudowano w okolicy 1935 roku. Na tym koszu umieszczony był potężny ruchomy reflektor. Kawałek gruntu przy maszcie ogrodzony był siatką. Stał tam mały budynek z blachy falistej, w którym znajdował się silnik spalinowy napędzający mechanizm prądotwórczy. Pracował tam specjalny mechanik, który się tym zajmował. Mieszkał on w Ostrowitem. Ja go pamiętam, był to młody, bardzo elegancki mężczyzna. Podobno był to czasowo oddelegowany do służby cywilnej podoficer Wojsk Lotniczych Wojska Polskiego. Ja przypominam sobie, jak ta latarnia funkcjonowała – w każdy wieczór zapalała się i podawała znak. Wielu mieszkańców Ostrowitego i okolic uważa, że maszt ten wybudowali strażacy, by mogli wypatrywać pożary. Jest to pogląd zupełnie błędny. Podobno kiedyś ktoś chciał powalić maszt i sprzedać na złom, ale zabytek ten uchronili strażacy. Ja, póki co, parę lat temu napisałem artykuł z prośbą do władz, żeby ten zabytek chronić. Jest to relikt myśli technicznej, która się już zestarzała. Ale, co najważniejsze, jest to jedyny tego typu maszt, który do dziś dnia stoi. Fakt ten na pewno podnosi jego walory. Najprawdopodobniej trzeba by było tę latarnię zakonserwować. Ale niech to zostanie jako pamiątka historyczna, jako coś, co trwale wpisało się w krajobraz. Bowiem głupio by było, gdybyśmy, wjeżdżając do Ostrowitego, nie mijali naszego charakterystycznego masztu…

Gawędę Stanisława Garsztki w 2004 r. wysłuchał Michał Majewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *