Strona główna / Aktualności / Igunia: Na tak i na nie

Igunia: Na tak i na nie

– Wieczór, dzieci śpią, w mieszkaniu unosi się cisza. Upragniona cisza dla moich myśli. Co jakiś czas błogi stan przerywa płacz Igi, która od czasu operacji  budzi się  w nocy dość często. Zaglądam do mojego laptopa, w skrzynce e-mailowej nowe wiadomości. Jedna z tytułem GORĄCA PROŚBA – to wstęp najnowszej wpisu, jaki pojawił się na stronie Igi. Zapraszamy do lektury!

Mama Igi napisała:

Od stowarzyszenia wady dłoni otrzymałam prośbę o przedstawienie moich wspomnień tuż po urodzeniu Igi.  Zarząd przygotowuje się do spotkania z lekarzami i personelem medycznym. Chce przedstawić listę ,,dobrych” i ,,złych” pocieszeń lub sposobów przekazywania informacji. Z taką listą będą docierać do lekarzy i pielęgniarek w całym kraju. Lista ..na nie” to słowa, których nigdy nie chcielibyśmy usłyszeć. Lista ,,na tak” to zdania, które stały się pomocne i łagodziły stres oraz smutek tuż po narodzinach dziecka z wadami rąk.

Pomysł uważam za znakomity, taka inicjatywa istnieje już dawno w Niemczech. Chętnie podzielę się moimi wspomnieniami i przyłączę swoje ,,na nie i na tak”.

Na tak:

* zaraz po narodzinach Igi znalazłam się w izolatce. Nie wyobrażam sobie, co by było gdybym znalazła się wówczas w otoczeniu mam ze zdrowymi dziećmi. Mogłam płakać, krzyczeć, co przynosiło chwilową ulgę i upust emocji.
* przez całą dobę mógł ktoś przy mnie być. W moim przypadku było to jednak możliwe nie ze względu na Igę, tylko na moją złamaną rękę. Uważam jednak, że w tak traumatycznych chwilach kobieta powinna mieć prawo do obecności kogoś bliskiego przez cały okres pobytu w szpitalu.
* pielęgniarki i położne traktowały mnie bardzo życzliwie, dużo ze mną rozmawiały, zapewne z ciekawości, ale wtedy było mi to potrzebne
* poprosiłam o psychologa (niestety nikt mi go wcześniej nie zaproponował), na moją  prośbę jeszcze tego samego dnia przyszła psycholożka.

Na nie:

* sposób w jaki pediatra poinformował mnie o chorobie Igi. Nawet nie patrzył na mnie, ot tak powiedział, że urodziłam dziecko z zespołem Aperta i wymienił wady. Zrobił to oschle i bez wyczucia, myślę, że nie trzeba kończyć psychologii, aby spokojnie i tak  po ludzku przekazać to matce.
* zero konkretnych informacji, byłam strasznie rządna wiedzy jak ratować moje dziecko. Pediatra przyniosła mi artykuł skserowany z jakiegoś czasopisma, wiedza bardzo podstawowa. Wszystko mnie przerażało. Bardzo pomógł mi wtedy mąż, który zorganizował mi w szpitalu Internet.
* robienie mojemu dziecku zdjęć bez mojej zgody. Dowiedziałam się o tym później od mojego ortopedy, który te zdjęcia oglądał. Poczułam wtedy, ze moje dziecko zostało potraktowane jak ciekawy przypadek medyczny, a nie człowiek.
* ciągle te same pytania: czy chorowałam w czasie ciąży, czy brałam leki, czy miałam kontakt ze środkami ochrony roślin. Wszystko było przecież  w mojej karcie.

A jakie najbardziej niefortunne wypowiedzi utkwiły innym mamom w pamięci (źródło: forum wady dłoni)

* Położono mi synka przy piersi a pani dr powiedziała „TO PANI SYN, NIE MA NÓG I RĄK, ALE PRZECIEŻ TO PANI DZIECKO I MUSI GO PANI KOCHAĆ” po czym wyszła zabierając małego.

–  lekarz na wizycie –  Przecież to pani wina, na pewno pracowała pani w szkodliwych warunkach”

* wizyta u ortopedy  Niech pani nie wymyśla i nie kombinuje tu się nie da nic zrobić ,można tylko inwestować w głowę, jakiekolwiek protezy są bez sensu
* dość słynny już żart lekarza Co się pani przejmuje, przynajmniej chłopaka do wojska nie wezmą – teraz sama bym się z tego mogła śmiać, ale dobę po porodzie wszystko było za świeże, za bolesne. Totalne nietrafienie i gafa do sześcianu (pewnie chciał dobrze, ale wyszło „tak sobie”)
* Zdecydowanie na NIE żarty w stylu – Pianistką to ona nie będzie.
* Hm,..ale niech pani sobie przypomni, może przestraszyła się pani czegoś i złapała się za rękę? (lekarka!)

– pocieszenia w stylu: Czym się pani martwi, widziała pani jakie nieszczęścia w tv pokazują, dzieci nie chodzą, nie mówią, są psychiczne…- takie słowa są najgorsze, bo to akurat nie pociesza, uświadamia, że jesteśmy różni, ale tyle…

Nie chciałabym usłyszeć żadnego z powyższych stwierdzeń w żadnej formie, nawet w żartach.

Wiemy, że Iga nie będzie  ani pianistką ani chirurgiem,  wojsko też jej nie grozi, zadziwia nas jednak coraz bardziej jak świetnie radzi sobie chwytając różne przedmioty, uwielbia bawić się włosami, sznureczkami, naciska przyciski w zabawkach, potrafi przez chwilę pić sama z butelki. Wiemy od doktora Gerneta, że małe Aperciaki piszą świetnie na komputerze. Może wyrośnie z niej niezły informatyk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *