Strona główna / Aktualności / „Lubię po prostu tworzyć piękno…”

„Lubię po prostu tworzyć piękno…”

Można by zadań pytanie „Kto dziś potrzebuje kowala?”. Wielu zapewne odpowiedziałoby, że ten zawód jest wymierający. Nic bardziej mylnego! O tym opowiada kowal z pasji i zawodu Andrzej Rogowski.

Niegdyś kowalstwo tradycyjne obejmowało przedmioty użyteczności dnia codziennego. Były to przed laty przede wszystkim narzędzia, kucie koni czy rolniczych lemieszy. Kowalstwo artystyczne, to czym trudni się nasz kolejny rozmówca,  to dekoracje, ornamenty, ozdoby, które nas dookoła otaczają. – Do tego trzeba mieć wyobraźnię, ale i niesłychaną wrażliwość, bo tylko człowiek wrażliwy na piękno takie rzeczy umie tworzyć. Prawdziwy kowal powinien  też mieć siłę w rękach przy kuciu grubej stali,  ponieważ młot jest ciężki, a uderzać trzeba wiele razy, aby wyprofilować metal do odpowiedniego kształtu przy odpowiedniej temperaturze ognia – przekonuje pan Andrzej z Ostrowitego, który swoje kowalstwo prowadzi już kilkanaście lat.

Być może wielu twierdzi, że zawód wymiera i prawdziwych kowali już jest coraz mniej. Dzisiejsza technologia sprawia, że takie usługi są już mniej potrzebne niż kiedyś. Ale czy na pewno? Ta historia narodziła się całkiem niewinnie. Kiedy nasz rozmówca ukończył naukę zawodu spawacz – ślusarz szybko zdobywał doświadczenie. Jak dodaje sporo tego dało mu łączenie odpowiednich metali przy spawaniu. W głowie jednak coraz częściej pojawiała się myśl o czymś podobnym do spawania. Któregoś razu otrzymał propozycję pracy w kowalstwie. I tak to się zaczęło.

Najpierw pracował kilka miesięcy przy kowalu w Poznaniu, który zajmował się renowacją zabytków w Niemczech. Potem zdecydował się „pójść na swoje” i jak dodaje to była jego najlepsza decyzja. – Szczerze mówiąc od najmłodszych lat lubiłem rysować. W szkole byłem dobry również z matematyki, co potem jak się okazało, bardzo pomogło mi w tym zawodzie. Zawsze miałem też dryg do rzeczy pięknych czy bardziej rzecz ujmując – artystycznych. Można powiedzieć, że do wyuczonego zawodu dołożyłem tylko swoją pasję i tak to wszystko połączyło się w solidną całość. Nie umiem powiedzieć skąd biorą się kute przeze mnie wzory. Czasem klient przychodzi i rzuca zarys. Czasem posiłkujemy się zdjęciami, a czasem wykonuję je prosto z głowy, bo tak podpowiada mi wyobraźnia. Po prostu lubię tworzyć piękno! Jestem chłopakiem po zawodówce. Nigdy nie studiowałem żadnych kierunków technicznych – dodaje.

Pytamy więc czy w swojej zarobkowej pasji są jakieś minusy. – Jak człowiek lubi coś robić, to tych minusów jest zdecydowanie niewiele. Wiadomo, jest to ciężka praca w dużej temperaturze, wymagająca dużej siły fizycznej. O pomocników w dzisiejszych czasach też coraz trudniej. Na szczęście teraz pomocą służy mój syn Kacper. Obaj tworzymy nasze kute arcydzieła. Bramy i ogrodzenia, balustrady to część główna, dekoracje ogrodów i wnętrz to jest właśnie ta sztuka która mnie inspiruje – mówi z uśmiechem.

Zapytany dalej o to, jak tak naprawdę wygląda jego miejsce pracy, odpowiada, że jego  kuźnia jest w pewnym stopniu miejscem takim jak to kiedyś dawniej bywało  u starych wiejskich kowali, czyli: palenisko, mnóstwo narzędzi na ścianach i kowadła różnego rodzaju. –  Oczywiście kuźnia musi być, bo materiał trzeba rozgrzać. Są w niej również  kowadła, na których kujemy. Narzędzia, które wykorzystuję to różnego typu młotki z różnymi końcówkami. Potrzebne były one kiedyś, potrzebne są i teraz. Muszę to powiedzieć, że z metalu prawie wszystko można wykonać. To tylko kwestia czasu, by w głowie narodził się pomysł, następnie odpowiedni młot i temperatura. To wszystko, czego tak naprawdę potrzeba. Metal to rzeczy niepowtarzalne, łudząco podobne, ale nigdy nie identyczne! Bo wykonane ludzką ręką. Trzeba mieć natchnienie, w głowie wizualizację, a potem zacząć składać pojedyńcze elementy. To potem daje wspaniały efekt końcowy i… dużą oczywiście satysfakcję – powiedział kończąc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *