Natalia Panfil pracowała jako wolontariusz w Medycznym Patrolu podczas PolAndRock Festival, czyli nowego Przystanku Woodstock. – Dopiero wróciłam, a już nie mogę się doczekać festiwalu w przyszłym roku – mówi mieszkanka Ostrowitego, członkini miejscowej jednostki OSP.
W jakich okolicznościach znalazłaś się Medycznym Patrolu?
Mój znajomy jest jednym z liderów w grupie medycznej. Pod koniec czerwca dostałam od niego telefon czy miałabym ochotę wziąć udział w takim wydarzeniu, bo widział mnie kilka razy w roli medyka i chciałby, żebym doświadczyła czegoś nowego i zebrała większe doświadczenie. Akurat ułożyło się tak, że w tym terminie miałam urlop, więc się zdecydowałam, pomimo strachu czy dam radę i co mnie może tam spotkać.
Wymagane były jakieś szczególne kwalifikacje, czy wystarczyły uprawnienia ratownika OSP?
Aby pracować w Medycznym Patrolu trzeba mieć tytuł ratownika kwalifikowanej pierwszej pomocy, bądź ratownika medycznego. Oczywiście, byli także lekarze i pielęgniarki.
Na jakich warunkach pracowaliście na festiwalu?
Oczywiście, to był wolontariat. Mieliśmy zapewnione trzy razy dziennie posiłki, a dodatkowo w nocy dostawaliśmy bułki. Zapewniono nam strzeżone pole namiotowe. Mogliśmy też skorzystać z 50-procentowej zniżki na przejazdy pociągiem z domu na festiwal i z powrotem.
Miałaś obawy przed festiwalem. Okazały się zasadne?
Bałam się, ale zdecydowanie niepotrzebnie. To najbezpieczniejszy festiwal, na jakim w życiu byłam. Wychodząc w nocy czy w dzień do pacjenta naszym bezpieczeństwem czuwali ochroniarze i pokojowy patrol. Wiadomo, każda sytuacja jest inna i na swój sposób trudna. Najbardziej dała nam w kość pogoda, ponieważ przez te upały zdarzało się dużo przegrzań i omdleń. Ale wiedza i doświadczenie, jakie zdobyłam przez te kilka dni rekompensuje wszystko. Ogólnie, pracowało mi się bardzo dobrze.
Jakie interwencje zdarzały się najczęściej?
Kleszcze, rany otwarte, omdlenia i przede wszystkim skręcone kostki.
Na festiwalu tylko pracowałaś, czy miałaś też czas na zabawę?
Pracowaliśmy w systemie 8 godzin dyżuru i 8 godzin przerwy, więc tak był czas na to, żeby bawić się na koncertach, na odpoczynek czy spędzenie czasu w gronie znajomych.
Jak wyglądał festiwal z perspektywy osób bawiących się?
Stojąc pod sceną, każdy bawi się razem, nie ma wyróżnień na lepszych i gorszych, wszyscy są jak jedność. Najbardziej dało się to odczuć na zakończeniu, gdzie Jurek Owsiak przemawiał i został odśpiewany hymn. Stojąc na scenie i patrząc na te tysiące ludzi śpiewające Mazurka Dąbrowskiego łza w oku się kręciła.
Za rok też wybierasz się do Kostrzyna nad Odrą?
Pewnie. W tym roku byłam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Dopiero wróciłam do domu, a już nie mogę doczekać się festiwalu w przyszłym roku.