Strona główna / Aktualności / BORÓWIEC: Walczy ze Spółką Wodną

BORÓWIEC: Walczy ze Spółką Wodną

archiwumKrzysztof Bartosik, rolnik z Borówca od lat walczy ze Spółką Wodną o wyczyszczenie rowu, przez który woda zalewa jego łąkę.

Przez grunty Krzysztofa Bartosika przebiega ponad kilometrowy odcinek rowu, który zbiera wodę od Siernicza Wielkiego do jeziora Ostrowickiego. Ostatni, ok. 500-metrowy odcinek rowem jest tylko z nazwy. Tak jest zarośnięty, że zupełnie nie spełnia swojej funkcji. Efekt jest taki, że woda regularnie zalewa łąkę należącą do Bartosika. – Jak jest mokry rok to ani razu nie mogę zebrać siana. Tak było chociażby trzy lata temu. Nic nie zebrałem, bo jak już woda zeszła i mogłem wjechać na łąkę, siano nadawało się tylko do wyrzucenia – żali się rolnik z Borówca. Za wszystko obwinia Spółkę Wodną. – Ten odcinek przy jeziorze nie był czyszczony jakieś 30 lat. Dokładnie pamiętam, jak ostatni raz czyścili – mówi i z nazwiska wymienia pracowników, którzy wówczas ręcznie konserwowali rów. Około 10 lat temu Spółka Wodna wyczyściła część rowu przy gruncie Bartosika, ale tylko do miejsca, gdzie mogła wjechać maszyna. Powtórzyć to Spółka chciała w zeszłym roku, ale rolnik się nie zgodził. Zagroził nawet, że jeśli pracownicy wejdą na jego grunt, wystąpi do Spółki o odszkodowanie za straty w uprawach. – Co z tego, że wyczyszczą ten odcinek, skoro nie ma drożnego ujścia do jeziora? Efekt będzie taki, że woda nadal będzie zalewać moją łąkę. Skoro tego odcinka przy jeziorze nie można wyczyścić maszyną, bo nie można tam wjechać, niech zrobią to ręcznie. Niech w końcu ta woda zacznie spływać do jeziora i przestanie zalewać moje grunty – mówi rolnik. Na znak protestu, od dwóch lat nie płaci składki na Spółkę Wodną. – Nie uchylam się od płacenia, ale czegoś za to wymagam. Chcę płacić, ale chcę w mieć w zamian wyczyszczony rów do samego jeziora i mieć w końcu święty spokój. Wczoraj dostałem upomnienie, z którego wynika, że obecnie zalegam 760 zł. Wiem, że lada chwila przyjdzie do mnie komornik. Niech przychodzi, wcześniej na pewno nie zapłacę – zarzeka się Bartosik.

Do Spółki Wodnej ma pretensje również o to, że od kiedy zaczął głośno upominać się o wyczyszczenie rowu przy jeziorze, przestał być powiadamiany o zebraniach.

Krystyna Rogowska, szefowa Rejonowego Związku Spółek Wodnych w Słupcy twierdzi, że zawiadomienia o zebraniach corocznie wysyłane są do wszystkich członków, także do Krzysztofa Bartosika. Żadnego potwierdzenia jednak nie ma. – Pisma z taką informacją wysyłane są zwykłym listem, a nie poleconym. Przed panem Bartosikiem na pewno niczego nie ukrywamy – zarzeka się.

– To chyba pani kierownik wysyła te pisma na jakiś inny adres. Od czterech lat jedyna korespondencja, jaką dostaję ze Spółki Wodnej to nakazy płatnicze i ostatnio upomnienia – dziwi się Bartosik.

Rogowska potwierdza, że ostatni raz rów był konserwowany około 10 lat temu, ale nie do samego jeziora. – Nie było takiej możliwości, bo tam była woda. Robiliśmy do tego momentu, do którego można było wjechać. W ubiegłym roku ponownie chciałam wykonać konserwację, też do tego momentu, gdzie to będzie możliwe. Pan Bartosik powiedział, że najpierw muszę zapłacić mu odszkodowanie za wejście, potem możemy robić. Stwierdziłam, że odszkodowania żadnego płacić nie będę, bo pieniądze od rolników zbieramy na konserwację, a nie na płacenie odszkodowań. W tej sytuacji odstąpiliśmy od wykonania prac – mówi Rogowska. Jej zdaniem, nadal nie ma możliwości, by wyczyścić rów do samego jeziora. – Tam jest woda, są pokaźne drzewa. Ręcznie nic tam się nie zrobi, tam musi iść maszyna, a ta nie wjedzie, bo jest grząsko – tłumaczy.

Szefowa Spółek Wodnych zapewnia, że jeżeli tylko Krzysztof Bartosik zmieni zdanie i zgodzi się na czyszczenie odcinka, do którego dojechać będzie mogła maszyna, konserwacja taka zostanie wykonana. – Nawet zrezygnuję z innego odcinka, a wejdziemy tam – zapowiada.

Tłumaczenia Rogowskiej nie przekonują Bartosika. – W tej chwili jest tam sucho, rów można czyścić, tyle że ręcznie – przekonuje rolnik. Jego zdaniem konserwacja tylko odcinka rowu nie ma żadnego sensu. – Co z tego, że Spółka chce co 10 lat wyczyścić tylko część rowu. Równie dobrze mogliby czyścić co rok, a i tak nic to nie da, skoro nadal ujście do jeziora nie będzie drożne. To tylko wyrzucanie pieniędzy w błoto – twierdzi Bartosik.

Zastanawia się, dlaczego tak naprawdę ma płacić składkę Spółce Wodnej.

– Nie mam zmeliorowanego ani metra pola. Rów, który przechodzi przez moje grunty w niczym mi nie pomaga. Wręcz przeciwnie, mam z nim tylko problemy – kończy rolnik.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *