Strona główna / Aktualności / HISTORIA: Rozkułaczanie gminy Ostrowite

HISTORIA: Rozkułaczanie gminy Ostrowite

Kolejna gawęda pana Stanisława Garsztki dotycząca historii naszej gminy. Zapraszam do lektury!

Kiedy wraz z rodziną w 1948 roku wróciłem do Polski po okupacyjnej tułaczce, trafiłem akurat na początek rozkwitu polskiego stalinizmu. Był to czas, w którym polscy stalinowcy robili wszystko, by struktury społeczne, gospodarcze, historyczne czy obywatelskie przerobić na wzór sowiecki. W niniejszej gawędzie chciałbym ukazać tylko jedno zjawisko, które nazwałem rozkułaczaniem. Polscy rolnicy, którzy po wojnie wrócili na swoje gospodarstwa, zaczynali właściwie od początku. Wieś była w tym czasie bardzo uboga. Nie było koni, świń, krów. Wszystko Niemcy zabrali, a czego oni nie zabrali, wzięli towarzysze radzieccy, uznając to za zdobyczne. Politycznie polska wieś była bardzo zróżnicowana. Były dwa przeciwstawne sobie środowiska. Pierwsze tworzyli dawni pracownicy dworscy, którzy w parcelacji dostali ziemię na własność. Zdecydowana większość z nich należała do PPR-u. Drugą grupę stanowili rolnicy z dziada pradziada, którzy sympatyzowali z ruchem Stanisława Mikołajczyka – PSL-em. Było wyraźne „my” i „oni”. „My” czyli ci, którzy popierali nową władzę ludową i „oni”, którzy ośmielili się mieć inne zdanie. Po 1948 roku polscy stalinowcy zaczęli dobierać się do skóry polskim chłopom. Wprowadzone obowiązkowe dostawy mleka, ziemniaków, zbóż, zwierząt rzeźnych. Wielkość tych dostaw była obliczana według posiadanych hektarów. W przypadku większych gospodarzy, normy dostaw były dodatkowo zwiększane. Obowiązek odstawiana plonów i zwierząt był wielkim ciężarem dla polskich rolników. Oficjalnie, te dostawy miały na celu odbudowę państwa polskiego. Ale prawdziwy cel polityczny był inny. Chodziło o zniszczenie polskich chłopów, by jak najszybciej zagnać ich do kołchozów. Szczególnie ucierpieli więksi rolnicy. Nikogo z władz komunistycznych nie obchodziło, że się danego roku nie urodziło. Jak gospodarz miał tyle ton do oddania, musiał oddać. Często się zdarzało, że rolnicy dokupywali, by odsprzedać państwu. W zasadzie, by oddać, a nie odsprzedać, bo państwo kupowało po bardzo niskich stawkach. W przypadku nie wywiązania się z obowiązku, rolnikom groziły represje. Począwszy od rozmów z władzami administracyjnymi gminy, a skończywszy na interwencji prokuratora. Wielu rolników trafiało do więzienia za to, że im ziemia nie obrodziła, albo że świnie pozdychały. Szczególną niechęcią ówczesne władze darzyły duże gospodarstwa rolne – tzw. rozkułackie. Jak wielu naszych rodaków siedziało w więzieniu za winy nie popełnione. W historii Ostrowitego rozkułaczanie zapisało się przede wszystkim niszczeniem czterech największych gospodarzy: braci Karpińskich, Szczesiaka oraz Tylmana. Najwięcej ucierpiał Szczesiak, któremu zabrano cały inwentarz i wywieziono do spółdzielni produkcyjnej w Wiśniewie. Żeby było elegancko, miejscowi aktywiści po cichu przygotowywali całą akcję, a na zabieranie majątku rolnikom ściągano specjalną ekipę ludzi, którzy wywozili rolników. Mało tego. Rolników upadlano jeszcze poprzez malowanie na należących do nich budynkach białą farbą wielkich napisów typu: „Precz z kułakami!” czy „Tutaj jest nasz wróg!”. Taki napis był nawet na nieistniejącym już wiatraku państwa Deręgowskich. Te obrzydliwe napisy o wydźwięku politycznym, ale i prostackim, na murach gospodarstwa Szczesiaków oglądałem jeszcze w końcu lat 80. Czy do dziś przetrwały, nie wiem. Podobnych krzywd doświadczyli rolnicy z całej gminy. Ale tymże rolnikom, naszym ojcom, dziadkom i pradziadkom należy się wielki szacunek za to, że nie dali się złamać. Cierpieli za winy nie popełnione, ale nie dali się zapędzić do kołchozów. Wytrwali do tego wielkiego przełomu politycznego, jaki nastąpił w roku 1956, kiedy Gomułka ulżył trochę polskim chłopom, zniesiono obowiązkowe dostawy i zaczęto nieco spokojniej gospodarzyć. Mówiąc o rozkułaczniu, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt. Otóż ci parcelanci, dawni ludzie dworscy, w większości dali się zagonić do kołchozów. Nie byli oni wdrożeni do systematycznego gospodarowania. Poza tym wpływ władzy na tych ludzi był o wiele większy, bo ogromna ich część należała do PPR. Natomiast rdzennych rolników nie udało się zapędzić do kołchozów. Ci wytrwali przy wierze, tradycji i własności swoich ojców.

Wysłuchał Michał Majewski

Jeden komentarz

  1. Władysław Paweł Szczesiak

    „Te obrzydliwe napisy o wydźwięku politycznym, ale i prostackim, na murach gospodarstwa Szczesiaków oglądałem jeszcze w końcu lat 80. Czy do dziś przetrwały, nie wiem.”

    Napis przetrwał do dziś (2012 r.). Ale najgorszy(najśmieszniejszy i potwierdzający prawdę, że historia kołem się toczy) jest fakt, że komunizm i chęć na cudzą własność budzi się w Ostrowitem w drugiej dekadzie XXI wieku. Isćie metafizyczne uczucie gdy po 61 latach sytuacja chce się powtarzać. Jednak nie pozwolę się rozkułaczać przez współczesnych aktywistów!

    Chciałem dodać, że nie chodziło tylko o kradzież inwentarza żywego (kilkadziesiąt sztuk bydła, koni, kilkadziesiąt świń, kury) lub zapasów (zboża, siano, słoma, węgiel). Mojemu ojcu zabrali też: fotele, foteliki, krzesła, szafy, pianino, lustra pokojowe, kredensy, stoły, bryczki. Także ubrania (garnitury, koszule) rower i inne rzeczy. Zabrali też dywany i 40 litrów wina porzeczkowego i zrobili sobie, zakrapianą tym winem, zbójecką imprezę w budynku GS – w tym budynku gdzie teraz jest sklep żelazny…

    A wcześniej chodzili po ulicach z okrzykami, wyzwiskami i transparenatmi, na jednym z nich pani B. dumnie dzierżyła napis „Precz z kułakami”.

    Takie zachowanie to nie jest w 100% wina ustroju – jest to też w dużej mierze wina menatlności ludzkiej, która, jeżeli władza na to pozwala lub daje taki przykład, że można bezkarnie kraść – przekształca się w ponadczasową mentalność Poligrafa Poligrafowicza Szarikowa (kto czytał Michaiła Bułhakowa będzie wiedział o czym mowa).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *