Strona główna / Aktualności / Iga: Do domu

Iga: Do domu

Mama Igi napisała:

Czas upływa tak szybko, jesteśmy na oddziale chirurgii dziecięcej. Za oknem mroźna zima tak piękna, że aż zapiera dech w piersiach. Właściwie to nie zauważyliśmy, że przez ostatnie dni świat przykryła  kołderka białego puchu. Przed południem do naszej sali wchodzi dr Smith, przez cały czas od naszego przyjęcia do kliniki opiekuje się Igą.  To kolejny  lekarz, który stał nam się bliski. Wyglądem przypomina Indianina, długie włosy splecione w warkocz, ciemna skóra.  To on  przewoził Igę po pierwszej operacji z bloku operacyjnego na oddział intensywnej terapii, potem zajmował się jej wrastającym paznokciem. Teraz jest  również tuż obok, codziennie dogląda Igi. Dziś znów dokładnie ją bada. Iga zawsze próbuje chwycić jego  jaskrawo żółty stetoskop. Po badaniu bierze Igę na ręce i idzie z nią na krótki spacer po oddziale. Wracają po kilku minutach rozweseleni. Iga, która uwielbia bawić się włosami, znów dobierała się do jego warkocza.

Iga przechodzi w szpitalu szereg badań zleconych przez doktora Gerneta, codziennie odwiedza nas wciąż ta sama uwielbiana przez Igę rehabilitantka Michaela. Jeszcze tylko jedno najważniejsze badanie tomografii komputerowej, które wiąże się niestety z ryzykiem, do tego badania Iga musi zostać uśpiona. Tylko na kilka minut, ale jednak. Na samą myśl słowa narkoza dostajemy dreszczy. Badanie o 15, prawie cały dzień Iga musi być na czczo. Nasza mała bohaterka zachowuje się spokojnie, w porze obiadowej szukamy w klinice spokojnego miejsca i Iga zasypia. Budzi się około czternastej, jeszcze jedno ostatnie wkłucie, które perfekcyjnie wykonuje nasz Indianin.

O piętnastej zjeżdżamy windą zatrzymując się na kolejnych piętrach budynku, na parterze  czekamy z pielęgniarzem przed drzwiami, gdzie wykonywane jest badanie tomografii komputerowej. Przychodzi anestezjolog. Mimo, iż w dokumentacji wszystko jest opisane, ja jeszcze raz uprzedzam lekarkę, że w czasie operacji po podaniu narkozy były poważne problemy z jej oddechem. Tak na wszelki wypadek. Rozbieram naszą dzielną dziewczynkę, a mąż kładzie ją na stole, którym za chwilę Iga wjedzie do olbrzymiego koła. Pielęgniarka przykrywa ją ciepłym kocem, a lekarka powoli wpuszcza przez założone wkłucie w lewej stopie biały płyn. Iga powoli zamyka oczka.  Opuszczamy salę. Po kilku minutach lekarka woła nas. Iga nie chce się obudzić, leży spokojnie, mówię do niej, a ona słodko śpi. Budzi się po kilku minutach i od razu chce się podnieść. Przytulam ją mocno do siebie, już dobrze, jest bezpieczna w moich ramionach.

Późnym popołudniem odwiedza nas doktor Gernet, przekazuje nam w pudełeczku część śrubek jakie wyjął z główki Igi podczas operacji. Nie znam słów, jakimi mogłabym wyrazić naszą wdzięczność do niego. Jest nie tylko najlepszym chirurgiem, ale również wspaniałym człowiekiem. Nigdy nie zapomnimy tego co zrobił dla naszego dziecka. Spotkamy się za pół roku.

Wieczorem opuszczamy klinikę. Jeszcze tylko jedna noc w Haus Hildegard.

Nazajutrz skoro świt żegnamy ośnieżone szczyty Bawarii, nareszcie do domu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *