Strona główna / Aktualności / SIENNO: Zabił narzeczoną. Dziś mija rocznica tej straszliwej zbrodni

SIENNO: Zabił narzeczoną. Dziś mija rocznica tej straszliwej zbrodni

śp. Elżbieta PigułaW 35. rocznicę tragedii, do której doszło w Siennie, przypominam artykuł na ten temat opublikowany w zeszłym roku w Kurierze.

źródło: Kurier SłupeckiEla Piguła miała przed sobą całe życie. Kończyła właśnie ogólniak, planowała wziąć ślub. Jej marzenia przekreśliła jedna wypowiedź, po której jej narzeczony wpadł w szał. Stanisław R. chwycił ukochaną za szyję i puścił dopiero, gdy wyzionęła ducha. 17 kwietnia minęła 34. rocznica tej straszliwej zbrodni, do której doszło w Siennie.

Staszek był spokojnym chłopakiem. Mieszkał w Naprusewie. Po skończeniu zawodówki zatrudnił się do Mostostalu. Część zarobionych pieniędzy oddawał rodzicom, trochę wydawał na swoje potrzeby, a resztę odkładał na mieszkanie i malucha. Gdy w lipcu 1975 r. poznał o trzy lata młodszą Elę, śliczną uczennicę ogólniaka, od razu stracił dla niej głowę. 20-letni wówczas chłopak praktycznie każdą wolną chwilę spędzał z ukochaną. Gdy tylko mógł, przyjeżdżał po nią do szkoły. Raz podarował jej nawet złoty pierścionek. Nie było niedzieli, by Staszek nie spędził jej w domu Eli.

Rodzice dziewczyny nie mieli nic przeciwko kandydatowi na zięcia. Staszek był grzeczny, dobrze traktował Elę, a przy tym był uczynny. Sporo czasu spędził pomagając przyszłym teściom w gospodarstwie, głównie przy żniwach. Nigdy nie chciał za to żadnych pieniędzy.

– Traktowaliśmy go jak syna. Choć córka nigdy mi tego nie mówiła, byłam pewna, że się pobiorą – wspomina Teresa Piguła (75 l.), mama Eli.

O tym, że wyjdzie za Staszka Ela zwierzała się koleżankom. Dziewczyna nie miała wątpliwości, jak wielkim uczuciem darzy ją narzeczony. Ogólnie, nie licząc kilku sprzeczek z powodu nadużywania niekiedy przez Staszka alkoholu, Ela i Stasiu byli zgodną parą. Nawet w trakcie tych sprzeczek chłopak nigdy nie używał wulgarnych słów wobec ukochanej, nie mówiąc już o podnoszenia na nią ręki.
Kocham innego!

17 kwietnia 1977 r. Ela była krótko przed maturą. Choć miała sporo nauki, niedzielę spędziła w towarzystwie Staszka. Chłopak przyjechał do niej około 15.00. Dwie godziny później Ela i Staszek, razem z parą znajomych wybrali się do restauracji w Kosewie. Tam wypili trochę wódki, dla humoru. Po 20.00 „Jawą” wrócili do domu Eli. Razem z rodzicami i bratem dziewczyny usiedli w letniej kuchni. Zjedli tam kolację i chwilę porozmawiali z bliskimi Eli. Gdy ci poszli spać, Ela i Staszek zostali jeszcze w letniej kuchni. Doszło nawet między nimi do zbliżenia. Później Ela zabrała się za odrabianie lekcji. Staszek zaproponował, że pomoże jej wykonać zadany rysunek techniczny. Ela powiedziała chłopakowi, żeby dał jej spokój. Między narzeczonymi doszło do krótkiej sprzeczki. W pewnym momencie Ela wykrzyczała narzeczonemu, że już go nie kocha, że podoba jej się inny chłopak. Gdy spytał o kogo chodzi, odpowiedziała, że ma na imię Roman. W jednym momencie wszystkie marzenia Stanisława legły w gruzach. Chłopak wpadł w szał.

– Nie wytrzymałem nerwowo. Wstałem z krzesła, Ela też wstała. Złapałem ją dwoma rękoma za gardło. Gdy zacząłem ją dusić Ela powiedziała jeszcze jakieś dwa słowa, ale nie pamiętam jakie. Broniła się, zaczęła się odpychać i kopać nogami. Wtedy wyzuły się jej buty drewniaki. Nie pamiętam, w którym momencie z ust Eli poleciała krew – przed prokuratorem Stanisław R. opisywał tragiczny moment.
Zabiłem Cię i sam zginąłem

Gdy chłopak zorientował się, że jego ukochana wyzionęła ducha, kompletnie stracił głowę. W leżącym na stole zeszycie napisał „za zdradę z Romanem zabiłem Cię i sam zginąłem”. Po chwili wsiadł na „Jawę” i pojechał do domu. Gdy matka otworzyła mu drzwi wszedł do kuchni, skąd zabrał klucze od spichrza. Stamtąd wziął powróz, zrobił pętlę i poszedł za budynek, by powiesić się na drzewie. Przeżył, bo… gałęzie były za nisko i chłopak nogami dotykał ziemi. Gdy doszedł do wniosku, że się nie zabije, wbiegł do domu i wykrzyczał rodzicom, że udusił Elę. Po chwili wsiadł na motor i pojechał do Słupcy, by o wszystkim powiadomić milicję. Gdy był w drodze na komisariat, jego rodzice pojechali do domu Eli.

– Ze snu zbudził mnie straszny hałas. Do naszej sypialni weszli rodzice R. Jego matka położyła się na naszym łóżku i krzyczała, że Ela nie żyję. Nie mogłam w to uwierzyć, przecież chwilę wcześniej rozmawiałam z córką – wspomina pani Teresa.

Gdy pani R. powiedziała, że jej syn udusił Elę, wszyscy pobiegli do leniej kuchni, gdzie znaleźli zwłoki 19-latki. Po chwili na miejscu pojawiły się milicja, pogotowie i prokurator.

– Milicjanci nie pozwolili mi się nawet pożegnać się z Elunią. Nigdy im tego nie daruję – z żalem wspomina pani Teresa.

W komisariacie Stanisław od razu przyznał się do zabójstwa ukochanej i dokładnie opowiedział milicjantom, jak doszło do tragedii. Tę samą wersję powtórzył przed prokuratorem. Nie potrafił tylko wytłumaczyć, dlaczego w zeszycie zapisał słowa „za zdradę z Romanem”. Ela nie mówiła mu przecież o żadnej zdradzie. W rzeczywistości również wcale jej nie było. Mało tego, Ela nigdy nawet nie rozmawiała z Romanem. Chłopak wpadł jej kiedyś w oko, ale rzekoma znajomość z nim była tylko wytworem fantazji dziewczyny. Nigdy jednak nie poznamy odpowiedzi na pytanie, dlaczego Ela, po prawie całym dniu spędzonym z narzeczonym, nagle okłamała go, że ma innego chłopaka.
Cztery lata za kratami

Stanisław z komisariatu trafił prosto do aresztu w Gnieźnie. W trakcie śledztwa został poddany obserwacji psychiatrycznej. Biegli uznali, że gdy mordował Elę, znajdował się w stanie silnego spiętrzenia afektywnego. Ta opinia dla sądu była podstawą do zakwalifikowania czynu Stanisława R. jako zabójstwa dokonanego pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. 31 sierpnia 1977 r. Sąd Wojewódzki w Koninie z siedzibą w Słupcy skazał młodego mieszkańca Naprusewa na 5 lat więzienia. Rewizję od tego wyroku wniósł prokurator i rodzice Eli, występujący w roli oskarżycieli posiłkowych. 30 listopada 1977 r. Sąd Najwyższy podzielił ich pogląd, uznając, że 5 lat więzienia to rażąco łagodna kara. Ostatecznie Stanisław R. został skazany na 8 lat pozbawienia wolności. Za kratami spędził jednak tylko nieco ponad 4 lata. 1 czerwca 1981 r. wyszedł na warunkowe zwolnienie. Po opuszczenia więzienia tylko na kilka miesięcy wrócił do rodzinnego Naprusewa. Wyprowadził się do Gniezna, gdzie dostał pracę w fabryce galanterii. Krótko po wyjściu z więzieniu się ożenił.

– Kiedy w kościele w Giewartowie usłyszałam jego zapowiedzi, od razu postanowiłam jechać do księdza, który miał udzielać tego ślubu i powiadomić go, co ten R. ma na sumieniu. Byłam przekonana, że zabójca nigdy nie będzie mógł mieć ślubu, ani przyjmować komunii. Bardzo się rozczarowałam, kiedy ksiądz z Gniezna powiedział, że do ślubu dojdzie – wspomina Teresa Piguła.

Choć od śmierci Eli minęło już ponad 30 lat, nie ma dnia, by pani Teresa nie myślała o córce.

– Widziałam w niej cały świat. Nigdy nie wybaczę zabójcy, że zabrał mi Elunię – ze łzami w oczach mówi kobieta.

Motocykle 125 - Jaki wybrać? Jaki kupić?

2 komentarze

  1. Teraz by dostał więcej za takie coś-cudne czasy i wyszedł wcześniej. W głowie chyba trochę nie bardzo miał.

  2. PO CO TO ROZPAMIENTYWAC

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udowodnij to że nie jesteś programem *